W ostatnim tygodniu wakacji pojechałem do Słowenii ze szkołą Pat Paragliding. Bazowaliśmy pod Lijakiem, ale raz wybraliśmy się do Tolmina. Było 5 dni lotnych, wykonałem 6 lotów w czasie ponad 4 godzin, poprawiając dwa swoje górskie rekordy życiowe: przewyższenia i dystansu.

Lijak widziany z kempingu

Startowisko na Lijaku

Już pierwszego dnia, po przejechaniu nocą 1000 km, pojawiliśmy się na startowisku...

...niestety, skończyło się na parawaitingu - wiatr był zbyt mocny.

Wieczorne chmury nad Kamp Lijak

Drugi dzień był piękny, ale kierunek wiatru nie pozwalał latać.

Wybraliśmy się więc do Sistiany nad Zatoka Triesteńską.



Trzeciego dnia udało się w końcu polatać. Wylatałem godzinę w okolicy startowska.

Widok w stronę Ajdovsciny

Kamp Lijak z przylegającym do niego lądowiskiem

Przed lądowaniem zakrążyłem nad kempingiem...

...robiąc zdjęcia.

Podejście do lądowania na klapach


Pat ląduje, ja schodzę z lądowiska.

Pod koniec dnia pojawiły się liczne cirrusy i cirrostratusy.

Czwarty dzień przyniósł pierwszy przelot - 15 km do Ajdovsciny.

Widok na Ajdovscinę i pasmo Kovka. Na dole widoczny Wojtek,
którego lądowanie na akacji zapewniło nam darmowe piwo po lotach ;-)

Pasmo Kovka nad Ajdovsciną - drugi etap lotu "na anteny".


Pierwszy koło lotniska aeroklubu lądował Frygacz, po nim ja i Kot.

W składaniu skrzydła przeszkadzała mi modliszka.

Chmury nad Lijakiem podczas powrotu na kemping

Piąty dzień był najbardziej udany - doleciałem do "anten" i wróciłem na lądowisko oficjalne między Vipavą a Ajdovsciną.

Podejście do lądowania znad Vipavy.

Widok znad Vipavy w stronę "anten"

Lądowisko

Na lądowisku

Przedostatni dzień nie zapowiadał sukcesów na Lijaku, więc przemieściliśmy się do Tolmina.

Niestety, skończyło się zlotami z Kobali.

Na starcie trzeba było się spieszyć, bo warunki się pogarszały.

Znad Kobaridu nadciągał deszcz

Tuż po starcie - widok na Socę. Chwilę potem zaczęło kropić.

Większość lotu miałem w deszczu. Zleciało tylko 5 z nas, reszta się zwinęła.

Po powrocie na Lijak postanowiliśmy wykonać kolejne zloty, żeby wysuszyć sprzęt.

Na startowisku spotkaliśmy bardzo młodego paralotniarza.



Ostatni dzień zaczęliśmy od obserwowania zawodów paralotniowych na Lijaku.

Na koniec - znowu zlot. Tym razem dało się polatać dłużej, ale popełniłem błąd w szukaniu noszenia i "wtopiłem".

Ostatnie lądowanie